niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 2.

Faith.


Wjechałam windą na samą górę, wzięłam głęboki wdech kiedy drzwi otworzyły się. Zatrzymała mnie sekretarka Jake'a, ta sama co wczoraj. Posłałam jej najszerszy uśmiech jaki tylko potrafiłam.
- Pan Parker już na panią czeka, panno Gomez. - powiedziała i wskazała drzwi.
Już nic jej nie opowiedziałam tylko weszłam do środka jego gabinetu. Nic się nie zmieniło tu od wczoraj, wszystko było na swoim miejscu. Cała jedna ściana z tyłu za siedzącym teraz Parkerem przy biurku była ze szkła i było widać całe miasto. Był to naprawdę cudowny widok, a szczególnie lepszy byłby tu gdybym znalazła się tu całkiem nocą. Otrząsnęłam się i usiadłam po drugiej stronie.
- Wybacz za spóźnienie. Byłam wczoraj taka zmęczona i zaspałam. Oczywiście to się nie powtórzy. - zaczęłam się tłumaczyć - To było nie w porządku, pierwszy dzień w pracy, mam nadzieje, że nie jeste.. - przerwał mi.
- Schhh, za dużo mówisz. Jest dobrze, to tylko małe spóźnienie ale pamiętaj liczę na Ciebie. - uśmiechnął się by przekazać mi że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- Więc od czego mam zacząć? - w moim głosie pojawiła się ulga.
- Dzisiaj wieczorem jest bardzo ważne spotkanie. Będą na nim sami ważni goście, wszyscy znani. Chcę byś przeprowadziła rozmowę ze Scooterem Braunem i namówiła go by zawitał u nas w jak najbliższym czasie, najlepiej umówić go na spotkanie jutro. Będą też aktorzy, piosenkarzy, słynni reżyserowie i ludzie biznesu. - powiedział i podrapał się po głowie. - Dasz sobie rade?
- Uhm, tak. - powiedziałam zmieszana. - O której to spotkanie?
- O 20, mamy jeszcze sporo czasu. Chce żebyś go oczarowała. Na razie będziesz mi asystować. Jak na razie to tyle. Ubierz się odpowiednio dzisiaj. Limuzyna zabierze Cię z parkingu firmowego. Teraz możesz iść na zakupy kupić sobie coś na dzisiaj, rachunek oczywiście na mój koszt ale pamiętaj - urwał i spojrzał mi w oczy - nie szalej tak. Kupujesz to co Ci będzie potrzebne i tyle.
- Jasne, nie ma sprawy. - odparłam.
- Nathan, jest naszym aktorem, grał w kilku filmach u nas, chcę byście się poznali. Tak samo jak Ty stara się o role ale jak już wspominałem aktorów wybieramy później gdy już film będzie opracowany. Wybierzesz się z nim na zakupy. - postukał palcami o biurko. - Zaraz powinien być.
- To świetnie. - przewróciłam oczami i wtedy ktoś zapukał do drzwi.
- Już jestem.
Wstałam kiedy wszedł, zmierzyłam go wzrokiem. Wyglądał całkiem dobrze i lepiej niż na filmach. Widziałam jak gra i byłam pod wrażeniem. Wyciągnęłam dłoń by się przywitać a on ją pocałował. To było miłe z jego strony.
- Miło mi Ciebie poznać yy.. panna? - zapytał, zauważyłam w jego oczach iskierki.
- Faith. - odpowiedziałam z aksamitnym głosem.
- Dobrze, w takim razie chodźmy, Faith. Jak już wiesz jestem Nathan. - pociągnął mnie ku drzwi, od razu weszliśmy do windy.
Nie odpowiedziałam już nic. Chciałam się zająć zakupami i wyluzować przed spotkaniem, przecież miały na nim być same gwiazdy. Pewnie też będą dziennikarze. Moja twarz wykrzywiła się w grymasie na samą myśl o tym. Przypomniało mi się to jak wpadł na mnie Justin. Otrząsnęłam się wychodząc z windy.
- Pewnie nie lubisz zrzędliwych bab, które chodzą po sklepach godzinami szukając czegoś. - posłałam mu uśmiech chciałam jeszcze coś dodać ale mnie wyprzedził.
- Spokojnie, jakoś sobie radzę z takimi babami. - to ostanie słowo wziął w cudzysłów na co się zaśmiałam.
- No tak, mogłam się tego spodziewać. - stwierdziłam.
- Mam samochód na parkingu, dzisiaj wyjątkowo będę Twoim szoferem. - uśmiechnął się do mnie.
- Pf, poradziłabym sobie. - wytknęłam ku niemu swój język.
- Ej, uważaj! Bo Ci go kiedyś utnę. - zażartował a na mojej twarzy pojawił się grymas.
- A Tylko spróbuj! - stanęłam i tupnęłam nogą udając. - Masz to odwołać.
- A jak tego nie zrobię, to co będzie? - zaśmiał się zabawnie tak samo jak robił to do tej pory odkąd go poznałam.
Podszedł do mnie na tyle blisko że go prawie dotykałam. Czułam jak w środku się śmieje ale nie chciałam tego pokazać. Zmrużyłam oczy i obeszłam go dookoła mówiąc..
- Hmm, wtedy to ja Cię wrzucę do zimnej wody i będziesz tam siedział aż dopóki mi się to będzie podobało. - stanęłam z tyłu za nim. - Więc odwołasz czy chcesz to załatwić inaczej? - szepnęłam do jego ucha i w tamtym momencie odwrócił się do mnie przodem.
- Zastanowię się nad tym. - wywrócił oczami śmiejąc się.
Objął mnie od tyłu i zaczął gilgotać po brzuchu przez co nie umiałam zatamować mojego śmiechu, zwijałam się pod nim w kłębek.
- Przest.. ań.. Nie ma tak! - próbowałam się wyrwać z jego objęć.
- Nie ma, a ktoś mówił tu o zasadach czy regułach?
- Dupek. - powiedziałam wciąż się śmiejąc.
- Co powiedziałaś? Nie usłyszałem, możesz głośniej. - czułam jak na jego twarzy widnieje uśmiech.
- Powiem jak.. - nie mogłam już ze śmiechu. - jak mnie puścisz.
I wtedy niespodziewanie mnie puścił, wtedy spojrzałam się na niego. Wywróciłam oczami i zaczęłam uciekać odwracając głowę w tył i śmiejąc się.
- Żartowałam. - dodałam chichocząc. Zauważyłam jak za mną biegnie.
- Ej no! Nie ma tak.
- Wybacz, nikt nie mówił o zasadach i regułach. - powtórzyłam po nim, byłam z siebie dumna.
Uciekłam w stronę parkingu, nie chciałam by mnie złapał. Stanęłam za samochodem i odsapnęłam na chwile. Wtedy do mnie podbiegł i przestraszył. Odskoczyłam na bok kładąc swoją dłoń na klatce piersiowej.
- Haha, musiałabyś widzieć teraz swoją minę, jest bezcenna. - zaczął się śmiać na co go walnęłam lekko z pięści w ramie. - Chcesz dalej w to grać? Wiesz, zawsze możemy ale teraz lepiej by było byśmy pojechali coś dla Ciebie kupić.
W tamtym momencie ruszył do samochodu obok i otworzył drzwi pokazując dłonią bym wsiadła. Zdążyłam zaczaić że to było jego auto. Od razu wsiadłam a on zamknął drzwi. Za chwile znalazł się obok mnie i ruszyliśmy. Zapięłam pasy. Między nami panowała cisza. Miałam chwile czasu by pomyśleć. Dopiero co poznałam Nathana a tak dobrze mi się z nim rozmawiało jakbyśmy byli przyjaciółmi od lat. Cieszyłam się w sumie, bo prawdopodobnie mieliśmy pracować razem. Spojrzałam w jego stronę.
- Wszystko w porządku? - zapytał.
- Jak najbardziej.
Po kilku minutach byliśmy pod wielkim centrum handlowym. Wysiadłam rozglądając się. Po chwili weszliśmy razem do wielkiego budynku. Zastanawiałam się co mogę kupić by wyglądać odpowiednio na tym spotkaniu. Chciałam coś szykownego. Udałam się do sklepu gdzie były same sukienki.
- Nathan.. - urwałam. - Wiesz, może idź coś zjeść a ja do Ciebie dołączę za jakieś pół godziny jak tylko kupię coś. Myślę, że się w tym czasie wyrobie.
- Czemu nie? W takim razie idę do restauracji na drugim piętrze, będę tam czekał na Ciebie. Do zobaczenia. - po tych słowach ruszył w przeciwnym kierunku i zniknął mi z oka.
Mogłam chwile pobyć sama. Zaczęłam przeglądać sukienki. Jedne były nie w moim rozmiarze, za duże albo za małe. Skrzywiłam się. W końcu wpadła mi w oko piękna sukienka o kolorze fioletowym. Wzięłam ją i ruszyłam do przebieralni. W środku było wielkie lustro w którym mogłam się spokojnie przejrzeć. Ściągnęłam swoje ubrania i założyłam sukienkę. Obróciłam się oglądając jak na mnie leży. Była idealna, nawet się nie musiałam zastanawiać nad kupnem. Chciałam ją. Miała wielki dekolt a z tyłu była wycięta. Sięgała mi prawie do kolan i była zakończona falami. Szybko się przebrałam i wyszłam. Od razu zapłaciłam na rachunek Jake'a, wzięłam fakturę i wyszłam. Teraz zostały mi tylko buty. Znalazłam też i sklep z butami. Znalazłam czarne na wysokim obcasie, były w sam raz. Kupiłam je i wyszłam. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Wjechałam ruchomymi schodami na piętro wyżej. Ruszyłam za napisem 'restaurant' i znalazłam Nathana siedzącego przy stoliku, akurat rozmawiał przez telefon. Usiadłam na przeciwko niego i nic się nie odezwałam. Po chwili pokazałam mu że idę coś zamówić lecz ten zatrzymał mnie i dał mi menu które leżało obok.
- Tak.. Dzisiaj? Wie pan co, nie wiem czy dam radę, bo mam ważne spotkanie. Może ja do pana zadzwonię jutro i ustalimy datę spotkania.. - Nathan nadal rozmawiał z tym kolesiem, starałam się nie zwracać na to uwagi.
Zaczęłam przeglądać zastanawiając się co by sobie zamówić do jedzenia. Zdecydowałam się na frytki. Nie miałam ochoty na coś innego. Zawołałam kelnera i zamówiłam swoje danie, poprosiłam też o wodę. Nathan skończył już rozmawiać.
- Kto dzwonił? - zapytałam.
- Nikt ważny, tylko interesy. Nie chcę zanudzać. - odpowiedział.
- Nie zanudzasz. No dobrze jak nie chcesz to nie mów. A i smacznego. - dodałam.
- Dziękuję.
Kelner przyniósł mi moje zamówienie. Mój towarzysz kończył już jeść. A ja dopiero zaczynałam. Wzięłam frytkę i ją zjadłam.
- Pomożesz mi to zjeść? Bo ja tego wszystkiego nie wcisnę. - napiłam się wody.
Po 10 minutach skończyliśmy jeść. Spojrzałam na niego i wstałam, wzięłam torby do ręki.
- Masz już wszystko? - zapytał.
- Tak.. Myślę, że tak.
- No to jedziemy do firmy. Tam się przebierzesz. Kosmetyczki Cię umalują. Na spotkaniu będziesz musiała być wcześniej. Ja też tam będę ale jadę osobno i przyjadę później.
- No w porządku. - przełknęłam ślinę.
Ruszyliśmy do samochodu. (...) Została mi jeszcze jakaś godzina do spotkania. Byłam już ubrana i umalowana. Chodziłam w tą i z powrotem oddychając. Wiedziałam, że mi się uda. Byłam świetna w takich sprawach. A jak dążyłam już do celu to zawsze mi to wychodziło. Wtedy ktoś zapukał do drzwi. Parker wszedł do środka.
- Limuzyna już jest. Zawiezie Cię prosto pod dom Scootera. Tam jest właśnie to przyjęcie. Będzie dużo osób. Dasz radę.
- Ja bym nie dała? Piona! - przybiłam z nim piątkę. - A Ty nie jedziesz?
- Nie. Ja mam dzisiaj dużo roboty i nie zdążę. Spokojnie, zapewnię Ci powrót do domu.
- Jasne. Dobra zbieram się.
Wzięłam torebkę i wyszłam.. Zauważyłam limuzynę tak jak mówił Jake była na parkingu. Wsiadłam do środka i rozłożyłam nogi. Przymknęłam oczy i wcisnęłam guzik, który zasłaniał szybę pomiędzy mną a kierowcą. Chciałam odpocząć. Przysnęłam na chwile.. Obudziłam się kiedy skręciliśmy gwałtownie tak że się przechyliłam. Spojrzałam przez okno. Zatrzymaliśmy się pod wielkim domem, nazwałabym to willą. Tak to odpowiednie określenie, to wyglądało jak willa. Wyszłam z limuzyny. W ogrodzie świeciły się lampy a małe wodospady lały wodę. Uśmiechnęłam się. Ktoś zaszedł mnie z tyłu..
- Szukasz kogoś? - zapytał.
Odwróciłam się, był to Scooter. Ulżyło mi, posłałam mu szczery uśmiech.
- Właściwie to jestem z Company Restige.
- A tak domyślałem się, że spotkam tu kogoś z ludzi Parkera. Witam.
Wyciągnęłam dłoń by się przywitać i potrząsnęłam jego dłonią.
- Miło mi pana poznać.
- Może się czegoś pani napije? - na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Z wielką chęcią.
Ruszyłam za nim na wielki balkon gdzie była reszta gości, ludzie wszędzie się kręcili. Zauważyłam chłopaków z 1D, i innych menagerów gwiazd. Wzięłam z tacy kieliszek i upiłam łyka.
- Mów mi Scooter. - powiedział nagle i zmierzył mnie wzrokiem. - Pięknie dziś wyglądasz.
- Dziękuję, przejdźmy do rzeczy. - zgryzłam lekko dolną wargę. - Więc, chodzi głównie o film. Pan Parker chce z panem zawrzeć jakiś układ. Uważa, że współpraca z panem byłaby świetna dla przyszłości jego firmy. - urwałam.
- Naprawdę? Widziałem już kilka filmów reżyserii Jake'a i naprawdę są świetne. - napił się szampana. - Tutaj.. - wyciągnął wizytówkę z kieszeni - masz moją wizytówkę. Zadzwoń jutro do mnie.
- W porządku. - zawinęłam kosmyk włosów za ucho. Schowałam jego wizytówkę. Spojrzałam w bok. Zauważyłam Że Stoi Tam Justin. Wywróciłam oczami i szybko skierowałam wzrok na Scootera. Stał tam z laskami, których nie znałam, zapewne to były jakieś modelki. Słyszałam jak się śmieją jednak chciałam skupić się na swojej pracy. W sumie z menagerem Justina skończyłam już rozmawiać. Uśmiechnęłam się do niego.
- To ja może się rozejrzę i pójdę do toalety. - wypiłam do końca szampana i odłożyłam kieliszek.
Scooter odszedł a ja poszłam do łazienki. Wyciągnęłam błyszczyk i pomalowałam nim usta. Wypuściłam powietrze nosem. Udałam się potem do pięknego ogrodu. Rozglądałam się dookoła, było tak pięknie, światełka dodawały uroku i ta altanka cała w kwiatach. Zapomniałam kompletnie, że miałam zadzwonić do Jasona. Szybkim ruchem wyjęłam z torebki telefon i wybrałam jego numer. Po kilku sygnałach odebrał..
- Cześć - wycedziłam. - przepraszam Cię, Jason. Miałam zadzwonić wcześniej ale kompletnie zapomniałam. - urwałam.
- Faith, nic się nie stało. - powiedział ściszonym głosem.
- Coś nie tak? - zapytałam zdezorientowana i zgryzłam warge. A robiłam to tylko gdy się denerwowałam lub coś się działo.
- Tak.. - urwał. - Znaczy nie. Nic nie jest. Nie mogę teraz rozmawiać z Tobą. Obserwuje kogoś, potem Ci wszystko wyjaśnię, okej? Zadzwonię później.
- Ehh, no ok. - skrzywiłam się. - Ale uważaj na siebie, pa. - zaraz po tym się rozłączyłam.
Schowałam telefon. Nagle poczułam czyjeś dłonie zakrywające moją twarz od tyłu. Pierw się przestraszyłam ale po chwili wyluzowałam. Chciałam się dowiedzieć kto to może być.
- Z kim mam do czynienia? - zapytałam, nie miałam już siły na wyrywanie się.
- Zgadnij. - usłyszałam jak szepcze mi do ucha.
W tej chwili normalne wywróciłabym oczami. Uniosłam swoje dłonie i chciałam ściągnąć jego palce z moich oczu. Poczułam jego ciepło, jego dłonie były silne. Po moim ciele przeszedł dreszcz.
- Może jakaś podpowiedz? - chciałam się odwrócić ale nie mogłam. Był tak blisko mnie, nawet bliżej niż mi się wydawało.
- Nie boisz się? Wiesz, w każdej chwili mogę Cię porwać. - jego oddech czułam na swojej szyi.
- Nie, nie boję się. Nie zmieniaj tematu. - zachichotałam. - Kim jesteś?
- Znasz mnie. - Ściągnął swoje dłonie i pozwolił mi się odwrócić. Moje usta przybrały kształt litery 'o'.
- To Ty. - wydusiłam z siebie i skrzywiłam się.
- Coś nie tak? - zapytał Justin.
- Nie.. - prychnęłam. - Po prostu nie przeprosiłeś mnie jeszcze. - skrzyżowałam ręce na piersi.
- Aaaaaa.. - podrapał się po głowie. - przepraszam.
Spojrzałam mu w oczy, próbując cokolwiek z nich wyczytać. Zauważyłam, że jest mu przykro z tego powodu, że nie chciał na mnie tak naskoczyć. Zrozumiałam go, w końcu nie miał za grosz prywatności na ulicach. Z jednej strony bycie sławnym ma dużo zalet ale są też i wady.
- Czemu nic nie powiesz? - zapytał.
- Ta.. - przewróciłam oczami we wszystkie strony. - Może Zacznijmy od nowa, co?
- Jasne. Wygląda pani dzisiaj bardzo pięknie. - zauważyłam jak wyraz jego twarzy zmienia się z momentu na moment. Jego buzię rozświetlił uśmiech.
- Dziękuje. - zmierzyłam go wzrokiem. - Pan też niczego sobie, panie Bieber.
- Doprawdy? - uniósł brwi, dokładnie mu się przyglądałam. - Czyli podobam się pani?
- A czy ja coś powiedziałam? - wywróciłam oczami i zaśmiałam się. - Jest pan.. - przerwał mi.
- Nie pan, tylko Justin. - podszedł do mnie bliżej a na moich policzkach pojawiły się lekkie rumieńce. Zasłoniłam je włosami i odwróciłam wzrok patrząc na fontannę.
- Ale tu pięknie.
- Nie powiedziałaś mi jak masz na imię. - cały czas mi się przyglądał. - Mam nadzieje, że mi powiesz. Chciałbym wiedzieć jak taka piękna kobieta ma na imię, a szczególnie kiedy bardzo mi zaimponowała.
- Och. - na mojej twarzy pojawił się uśmiech. - Jestem Faith. Powinnam była się od razu przedstawić.
- W porządku. - szepnął. - Widziałem jak rozmawiałaś ze Scooterem.
- No tak ale to tylko interesy.
- Rozumiem, Faith. Chcę się z Tobą umówić.
- Czy Ty zawsze wyrywasz tak laski?
- Nie rozumiem o co Ci chodzi. - odparł. - Wiem, że też tego chcesz, tak bardzo jak ja tego chce.
Podszedł nieco bliżej mnie, dzieliły nas milimetry. Byliśmy tak blisko siebie. Tak bardzo chciałam by mnie dotknął ale nie mogłam mu tego pokazać. Nie mogłam być dla niego taka łatwa. Co on sobie myślał, że jest sławny to może wszystko? To się mylił. Nie chciałam być wykorzystywana a potem porzucona jak zabawka. Nie wiedziałam czego ode mnie oczekiwał. Owszem, bardzo mnie pociąga. Wygląda tak męsko, jest przystojny. Ma rozpiętą koszulę i widać jego tatuaż jak i mięśnie. Jego uśmiech był taki piękny. A usta, normalnie każda by całowała. Jednak zastanawiało mnie to czemu rozmawia ze mną skoro może mieć każdą inną. Miał fanki, które go kochały całym sercem. Na świecie jest tysiące kobiet, które go pragną. Wyrwałam się z zamyśleń.
- Nie ukrywaj tego, widzę jak się rumienisz przy mnie.
Przez niego dostałam wypieków na policzkach, miałam ochotę go staranować wzrokiem ale powstrzymałam się.
- Justin.. - urwałam. - Dlaczego Ci tak na tym zależy?
Wszedł jakiś koleś i spojrzał na nas.
- Panie Bieber, przepraszam.. - urwał i nie spuszczał z nas wzroku. - Mamy problem. Mozemy porozmawiać?
- Już chwilka. - zauważyłam że jest coś nie tak.
- Justin, może idź.
- Dopilnuje by Cię odwieziono do domu.
- Nie trzeba. Jakoś sobie poradzę.
- Faith, przestań. Chodźmy.
Wziął mnie za rękę i ruszyliśmy tylnym wyjściem z ogrodu, znajdował się tam drugi wyjazd. Prawdopodobnie z przodu było dużo ludzi i dziennikarzy.
- Wsiadaj. - otworzył drzwi od suv'u. - Kenny odwieź Faith. - zwrócił się do mężczyzny siedzącego za kierownicą.
Zamknął drzwi od samochodu, rozłożyłam się wygodnie na fotelu i przewróciłam oczami. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Wszystko było takie skomplikowane jak na sam początek, ale miałam nadzieje, że będzie już tylko o wiele lepiej. Byłam bardzo zmęczona dlatego szybko też zasnęłam oparta o siedzenie..

_____________________________________________________________________

Cześć :3
W końcu kolejny rozdział. Bardzo chciałam go dodać wcześniej ale jakoś byłam zbyt zajęta, nauka itd.
Podoba wam się? :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!

2 komentarze:

Unknown pisze...

fajne

Klaudia pisze...

To jest BOSKIE ;D Mam nadzieję ze będziesz dodawać następne rozdziały ;)